czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 4 cz I + ważne info

 Rozdział 4 część I

NIE RÓB SOBIE WROGÓW, DZIEWCZYNP
 
Alison leżała na swoim wielkim łóżku próbując zasnąć. Jednak przeszkadzała jej w tym głośna muzyka wydobywająca się z za drzwi. Patty tak jak zapowiedziała urządziła imprezę. Alison miła później wpaść pokrzyżować siostrze plany, ale była zbyt zmęczona. W końcu nawet najgorszy charakter musi kiedyś iść spać.
Ale nie. Ali nie mogła iść spać przez swoją beznadziejną siostrę wieśniarę. Przynajmniej Ali będzie mogła ją wkopać przed rodzicami, że urządziła imprezę.
Ali podniosła się z łóżka i spojrzała na drzwi. Zastanawiała się czy opłaca się wyjść i poprosić siostrę o ściszenie czy po prostu wyłączyć prąd. Druga opcja wydawała się lepsza.
Nie myśląc wiele Ali wyszła z pokoju. Mijała po drodze pijanych studentów. Mężczyźni pożerali ją wzrokiem z powodu krótkiej sukienko - piżamki w Hello Kitty, którą miała na sobie. Uśmiechnęła się do siebie i puściła oko do jakiegoś bruneta.
Kiedy znalazła się w salonie zobaczyła tańczącą na stole Patty. Miała nieprzyzwoicie krótką spódniczkę w paski i biały top. Wyglądała żałośnie z krótkimi różowymi włosami wyłażącymi z koka na różne strony. W około niej, na sofach siedzieli jacyś faceci. Byli całkiem przystojni. Obok nich siedziała Allie.
Ali podeszła do Patty i skrzyżowała ręce na piersi.
- Ehem - chrząknęła a siostra przerwała swoją czynność i spojrzała na Alison.
- Co ty tu suko, robisz? - zapytała wściekle.
- Mieszkam - odparła i zmierzyła siostrę wzrokiem. W cale nie były do siebie podobne. Ali była dużo ładniejsza.
- Czego chcesz? - syknęła Patty.
- Żebyś ściszyła to gówno - powiedziała rzeczowo Ali.
- Patty, kto to jest? - spytał jakiś blondyn siedzący na kanapie obok Allie. Miał kolczyk w wardze i piękne niebieskie oczy. Podobne do oczu Ali. Nie. To musiały być soczewki.
- Luke, to moja siostra - odparła Patty a Ali zmierzyła chłopaka wzrokiem - Alison.
- A to ta kurwa o której nam opowiadałaś?
- Dokładnie - rozmawiali jakby Ali tu nie było.
- Wyłączysz ten chłam? - spytała Alison.
- Nie wyłączy - wtrącił Luke.
- Ciebie nie pytałam - Ali chwyciła jeden z czerwonych kubeczków, żeby oblać nim Patty. Jeśli tego nie zrobi to przyłoży tej suce.
- A ja nie pytałem ciebie o pozwolenie o mówienie - Luke zagryzł dolną wargę i wstał stając tuż przed Alison. Ich nosy pewnie by się stykały, gdyby dziewczyna była wyższa o jakieś dwadzieścia parę centymetrów. Jednak tak nie było, więc Luke patrzył na nią z góry - Za kogo ty się uważasz?
- Za siebie - rzuciła Ali.
- Czyli sądzisz, że jesteś od innych lepsza? - Luke był wyraźnie wściekły. Ali czuła na policzkach jego cuchnący wódką, ciepły oddech. Było w nim coś słodkiego. Sposób w jaki drażnił jej skórę.
- Nie. Ja to wiem - Ali stanęła na palcach chcąc dorównać wzrostem chłopakowi.
- Jesteś rozwydrzonym dzieckiem, któremu rodzice dawali wszystko co chce i nie nauczyło się szacunku i pokory do silniejszych i starszych. Zaprzeczysz, Ali? - Luke nachylił się nad nią jakby zaraz miał ją pocałować.
Ali zacisnęła dłoń na kubku. Jej krew się gotowała. Zanim zorientowała się co robi chlusnęła blondynowi w twarz wódką.
- TY SUKO! - wrzasnął łapiąc ją za nadgarstek. Jego dłoń była zimna i szorstka. Ali wzdrygnęła się na jego dotyk.
- Puść mnie! - syknęła Alison patrząc w wściekłe oczy chłopaka.
- Chodź - Alison poczuła jak Luke przerzuca ją sobie przez ramię. Była zafascynowana bliskością ich ciał i nawet nie pomyślała co chłopak może jej zrobić. W końcu do czego mógł się posunąć? Chyba jej nie zgwałci ani nie zabije?
Luke, nadal trzymając Ali, wyszedł na dwór i postawił dziewczynę przed sobą.
- Przeproś, suko - zażądał.
Alison zaśmiała się i spojrzała w piękne tęczówki chłopaka. Były boskie i można było w nich utonąć. Chwila! - pomyślała Ali - To twój wróg, Ali!
- Myślisz, że się ciebie boję? Nie mam cię za co przepraszać.
Luke przywarł Ali do ściany i spojrzał jej w oczy, tak jak ona jemu chwilę wcześniej. Ali zmarszczyła brwi i spiorunowała go wzrokiem. Nie znała go, ale już nienawidziła. 
- Sama się prosiłaś Ali. Daję ci ostatnią szansę na poprawienie zachowania.
Ali prychnęła i próbowała kopnąć Luke'a w krok, ale zatrzymał jej nogę w ostatniej chwili.
- Złe posunięcie, Alison - wyszeptał jej do ucha i przygryzł jego płatek - Właśnie zyskałaś nowych wrogów Ali.
Luke puścił dziewczynę, a ta upadła na zimne kafelki tarasu...

______________________________________________________________
Taaak, wiem. Rozdział cholernie krótki. Po prostu ostatnio nie mam weny i nie wiem co pisać. Jest też mało komentarzy ( Zus, ty się nie liczysz ) i mało obserwacji co mnie nie motywuje. Ale to moja wina. Więc muszę to zrobić.
ZAWIESZAM BLOGA!
Na czas dwóch miesięcy. Może wstawie jakiś krótki rozdział w między czasie, ale na razie po prostu nie mam weny. Nie gniewajcie się na mnie. I proszę zajrzyjcie na mój nowy blog:
My Car, My Drems, My Life - Opowiadanie Fast and Furious Han Lue!!!

niedziela, 15 marca 2015

WAŻNA INFORMACJA! NOWY BLOG!

UWAGA!\
 Chciałam poinformować was o moim nowym blogu, który teraz piszę. Pojawił już się prolog. I nie rezygnuję z tego bloga. Będę pisać go dalej.
Jest to fanfiction do filmu Szybcy i Wściekli, a dokładnie do 4 części.

Lily de Villiers bierze udział w nielegalnych wyścigach. Jest osobą pewną siebie i niebezpieczną. Przyjaźni się z Mią Toretto i dzięki niej poznaje Dominica Toretto, który wciąga ja w czarny biznes czyli w tym przypadku okradanie ciężarówek. Lily wyjeżdża z L.A. i jedzie do Dominikany, gdzie poznaje Hana Lue... Miłość, prędkość, adrenalina. Czego Lilo może chcieć więcej?
 


sobota, 14 marca 2015

Rozdział 3

DZIWAKI SĄ NAJFAJNIEJSI
 
W piątek po szkole Ashley pomagała Ali wybrać idealny strój na randkę z Nathanem. Oczywiście Alison nie powiedziała przyjaciółce z kim idzie. Wiedziała, że Ash tylko by ją skrytykowała i poczęstowała kazaniem z serii Jak dobrać chłopaka jeśli jest się popularną. Ashley interesowała się jedynie sportowcami i innymi płytkimi, głupawymi nastolatkami płci męskiej. Ali jednak nie lubiła tego typu chłopaków. Naturalnie, nigdy nie przyznałaby się do tego. To nie w stylu Alison Van Alsen, dziewczyny która całymi dniami łaziła po centrum handlowym i obgadywała ludzi gdy tylko się odwrócili.
- Myślę, że teraz jest idealnie - oznajmiła Ash przyglądając się stylizacji Alison. Ali uśmiechnęła się do niej i wygładziła rąbek czerwonej spódniczki odsłaniającej chude nogi dziewczyny - Co prawda łatwiej byłoby mi to stwierdzić gdybyś, do jasnej cholery, powiedziała mi z kim idziesz.
Ali uśmiechnęła się tajemniczo. Już chciała wprowadzić Ashley na błędny trop, ale uznała, że przyjaciółka powinna się trochę pomęczyć.
- Jest dużo starszy? Boisz się co powiedzą ludzie? - Ash nie dawała za wygraną.
- Podpowiem ci: Jego imię kończy się na tą samą literę co zaczyna - Ali zdradziła litościwie.
- Greg Anderson! Boże, dziewczyno on jest straszny! - krzyknęła Ashley. Greg był szkolnym podrywaczem i chodził do ostatniej klasy. Po szkole krążyła plotka, że sypiał z młodą nauczycielką matematyki.
- Nigdy w życiu! - oburzyła się Ali - Nie jestem taka głupia jak Isamy - Ali mówiła o dziewczynie, która prawdopodobnie była z nim w ciąży.
- No to z kim? - jęczała Ashley i rzuciła w Alison fioletową pouszką.
- Z kimś kogo lubię. Nie znasz go.
Ali zrobiła piruet przed lustrem i jeszcze raz się sobie przyjrzała. W lustrze odbijała się przepiękna dziewczyna o lśniących, jasnych kręconych włosach i przejrzystych niebieskich oczach. Ali lubiła sobie powtarzać jaka jest boska. Ale nie dziś. Dziś chciała usłyszeć to od Nathana.
 Telefon Ashley zawibrował. Dziewczyna podniosła urządzenie i skrzywiła się.
- Co jest? - zapytała Alison.
- To ten kujon, z którym muszę robić projekt.
- Olej go - poradziła Ali.
- Muszę iść - Ash wstała z wielkiego łóżka Alison i przytuliła przyjaciółkę delikatne aby nie pognieść jej stroju.
Alison uśmiechnęła się przebiegle. Dobrze wiedziała, że Ashley ukrywa sekret, ale Ali nie zamierzała się w to mieszać. Jeszcze nie. Wolała zaczekać aż przyjaciółka pęknie i sama jej wyjawi o co chodzi.
Ashley praktycznie wybiegła z pokoju prawie wpadając w przejściu na żałosną Patty. Wyglądała jak dziwka. Miała na sobie jedynie czarną króciutką spódnicę w białe paski i czarny podkoszulek z logiem jakiegoś ro
kowego zespołu, o którym Ali zapewne nigdy nie słyszała. Patty weszła do pokoju siostry i zmierzyła ją od stóp do głów.
- Wychodzisz? - spytała bezczelnie.
- Być może. Nie powinnaś się interesować dziwko - syknęła Ali - A ty komu idziesz dać dupy?
- Ja zostaję. Dziś urządzam imprezę urodzinową, pamiętasz? - przypomniała Patty - Lepiej żeby cię w domu nie było.
- Po co miałabym przychodzić na twoją imprezę? - Ali zaśmiała się i przejechała błyszczykiem po ustach - Po pierwsze: aż tak zdesperowana nie jestem. Po drugie: mam duuużoo ciekawsze zajęcia.
Patty odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Alison zbiegła na dół tak szybko jak tylko pozwalały jej śliskie buty. Otworzyła drzwi a jej oczom ukazał się przystojny Nathan.
- Cześć, Ali - uśmiechnął się słodko a Alison myślała, że jej serce zaraz się roztopi - Pięknie wyglądasz.
- Cześć - Nathan złapał Ali za rękę i oboje wyszli poza posesję Van Alsen'ów. Dopiero teraz Alison zorientowała się, że Nathan pachnie jak las. Tak świeżo i pięknie. Z kąt w Sydney lasy?
- To do kąt idziemy? - zapytała a on obiął ją ramieniem.
- Do parku - Ali skrzywiła się. W parku zawsze było tak głośno i tłoczno. Jednak nie protestowała i szła tam gdzie prowadził ją Nathan. Czuła się przy nim dziwnie bezpiecznie. Już kiedyś się tak czuła.
 Alison leżała na łóżku w pokoju swojej sekretnej drugiej połówki. Miała łzy w oczach. Była zdruzgotana tym co się stało ostatniego wieczora. Jak jej siostra mogła coś takiego zrobić? Nie kochała jej, ale sama świadomość, że była do czegoś takiego zdolna przyprawiało ją o mdłości. To Ali była od ranienia ludzi. To Ali niszczyła życie siostrze. Nie mogło być na odwrót.
- Nie przejmuj się - powiedział piękny głos - Zniszczysz tę szmatę.
- Dziękuję, że ze mną jesteś. Kocham cię - wyjąkała Ali.
- Ja ciebie też - ich wargi złączyły się w krótkim pocałunku. Alison sama nie mogła uwierzyć, że się zakochała. Miała przecież tylko dwanaście lat.
Poczuła jak ktoś głaszcze ją po głowie i wplata ręce w miękkie blond włosy. Czuła zapach czekolady. Już nie martwiła się żałosną siostrą. Zniszczy ją. Później. Teraz chciała być tu z tą osobą. Z kimś w kim była naprawdę zakochana. Przy kim czuła się bezpiecznie.
Zanim Ali się obejrzała byli w parku. Jednak nie tym parku, do którego zawsze chodziła. Ten był pusty, ale tysiąc razy piękniejszy. Nathan przytulił Ali do siebie i usiedli na ławce. Wypytywał ją o różne rzeczy na przykład jaki jest jej ulubiony przedmiot i ulubiony zespół.
Rozmawiali godzinami. Śmiali się, wygłupiali a nawet raz się pocałowali. Zanim się obejrzeli była 21.00.
- Muszę już iść - powiedziała wstając z ławki - Moja siostra ma dziś urodziny i muszę wpaść - żeby kogoś upokorzyć, chciała dopowiedzieć. Jednak nie mogła sobie pozwolić na taką szczerość. Takimi tematami dzieliła się tylko i wyłącznie z Ashley.
- Odprowadzę cię.
Ali uśmiechnęła się do Nathana i pocałowała go w policzek. On uśmiechnął się słodko i złapał ją za rękę. Byłaby z nich cudna para.


__________________________________________________
UWAGA!
 
Chciałam was poinformować, że jeśli przeczytaliście rozdział chciałabym abyście zostawili komentarz. To motywuje mnie do dalszej pracy i wiem dzięki temu, że ktoś czyta tego shita.
 
5 komentarzy = następny rozdział!
 
Przepraszam, że ten był tak krótki.

piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 2


2

W poniedziałek w szkole Alison nie opuszczał świetny humor. Dziewczyna wiedziała, że jest na dobrej drodze do pozbycia się Allie. To wydawało się takie banalne. Jeszcze ze dwa ,,wybryki Allie" a rodzice nie wpuszczą jej do domu. A jeśli Ben będzie się za nią wstawiał jego noga również nie postanie w domu Van Alsen'ów.
Alison wesołym krokiem podeszła do niebieskiej, szkolnej szafki. Jej różowa spódniczka z Zary delikatnie kołysała się odsłaniając szczupłe uda dziewczyny. Alison otworzyła szafkę i wyjęła z niej książkę do matematyki.
- Hej, widzę, że nasza suka w świetnym humorze! - przywitała się Ashley opierając się o szafki - Gadaj, co jest.
Alison uśmiechnęła się do niej chytrze i poprawiła na ramieniu spadającą torebkę, którą wyjęła z szafy mamy. Alison często ,,pożyczała" od niej buty i różne akcesoria. Tym razem wzięła czarną pikowaną torebkę od Chanel.
- Nie musisz wiedzieć.
Ash zrobiła dziwną minę i przyjrzała się Alison.
- O co ci chodzi - zapytała Van Alsen.
- Ostatnio jesteś jakaś dziwna - mówiąc to Ash obróciła się i nerwowo spojrzała za siebie, jakby ktoś ją śledził - O niczym mi nie mówisz. A miałam dla ciebie plotkę, ale skoro teraz mamy przed sobą tajemnice...
- NO DOBRA! - jęknęła Alison. Kochała plotki i zrobiłaby wszystko aby się dowiedzieć o co chodzi. Nachyliła się nad Ash i wyszeptała jej do ucha całą historię o narkotykach w torebce Allie.
- Serio? To ona wie co to torebka? - Ashley nie omieszkała skomentować zachowania i stylu Allie, która ubierała się jak chłopczyca a jej włosy były kolorowe podobnie jak włosy Patty. Co za ulga, że Alison nie jest z tą pierwszą spokrewniona.
- No też się zdziwiłam - powiedziała Alison i obie zaśmiały się - No a teraz plotka.
- Wiesz, kto to Luke Hemmings? - Ash wytrzeszczyła oczy, gdy Alison pokręciła głową - Serio!?
- Serio - niższa z dziewczyn zaczęła iść w kierunku klasy a wyższa pobiegła za nią chcąc opowiedzieć dalszą część historii.
- No dobra - wysapała - Luke to ten chłopak, którego dwa lata temu skazali za handel i próbowali udowodnić masowe morderstwa - Ali wzdrygnęła się na te słowa. Była bardzo przewrażliwiona na temat morderstwa, ale słuchała dalej - No i parę miesięcy temu wyszedł na wolność. I będzie chodził do naszej szkoły.
Teraz to Alison nerwowo rozejrzała się po korytarzu. Czuła na sobie czyjś wzrok.
Obie dziewczyny weszły do klasy. Sala lekcyjna była pełna uczniów, którzy uśmiechali się na ich widok, albo chowali za plecami kolegów. Tak reagowali na najpopularniejsze dziewczyny w szkole. Tylko jedna osoba zdawała się ich nie widzieć. Osoba, której Ali szczerze nienawidziła.
W tym momencie dzwonek zadzwonił i wszyscy zajęli swoje miejsca. Alison usiadła z Ash w drugiej ławce pod oknem. Do sali weszła pulchna ( czytaj gruba jak hugo ) nauczycielka. Bezceremonialnie usiadła za biurkiem i zaczęła sprawdzać obecność. Potem ogłosiła, iż w klasie pojawi się nowa uczennica. Tylko nie to, pomyślała Alison.
- ... nazywa się Allie i jest przyrodnią siostrą panienki Van Alsen - nauczycielka zepsuła Ali dobry humor.
Zza drzwi klasy wyłoniła się żałosna postać Allie Stuart. Alison mordowała ją spojrzeniem a potem poczuła, że wszyscy się jej przyglądają. Nie dość, że musi w szkole znosić obecność Patty to jeszcze ta suka musiała się wpierdolić Ali w drogę. Blondynka poczuła nieprzepartą chęć zamordowania Allie na oczach klasy. Pod wpływem impulsu wstała z krzesła i podeszła do Allie obejmując ją ramieniem. Stanęła na palcach aby być nie aż tak niska w porównaniu z Allieon.
- Proszę, nie bądźcie dla Allie zbyt surowi tylko dlatego, że jest zacofana i miała problemy z narkotykami - zaświergotała słodziutko i przyjrzała się dokładnie przerażonej siostrze - Myślę, że nie powinniśmy oceniać ludzi z góry i od razu ich odpychać. No chyba, że naprawdę okaże się straaaszną suką - dodała ze złośliwym uśmieszkiem. Po klasie rozeszły się śmiechy.
- Dobrze, Van Alsen. Już dosyć tych komunikatów - nauczycielka wskazała Ali na krzesło a dziewczyna posłusznie odeszła od Allie i zajęła miejsce. Pod stołem przybiła z Ash ,,piątkę".
- Świetnia akcja, Van Alsen - szepnął przystojniak siedzący tuż za dziewczynami.
- Jesteś genialna - mruknął jego kolega.
Allie zdezorientowana zajęła miejsce na tyłach sali. I tam jest twoje miejsce, suko.

  Ash i Alison śmiejąc się jadły lunch na stołówce. Co chwila ktoś podchodził do nich i obsypywał je komplementami. Jedynymi osobami trzymającymi się z dala od nich była Patty i jej paczka, w której skład wchodziła również Allie i jak się okazało Luke Hemmings.
- Wiesz, mam zamiar pozbyć się Allie - zapowiedziała Alison - tak jak pozbyłam się wcześniej Patty.
Ash zaśmiała się.
- Jakoś chujowo się nią zajęłaś skoro wciąż tu jest.
- Niedługo zniknie - Alison spoważniała.
Obie dziewczyny odruchowo spojrzały na Patty, która właśnie wskazywała na nie mówiąc coś do chłopaka, którym był Luke Hemmings. Wpatrywał się w Ali i Ash jakby były mordercami. Alison zastanawiała się dlaczego Patty zna Luke'a. Może sypiali ze sobą? Przecież Patty była dziwką a Luke podobno znany był ze związków na jedną noc.
- Jak chcesz to zrobić? - Ash przerwała ciszę.
- Poprawka: jak chcemy to zrobić - Alison uśmiechnęła się do przyjaciółki - Jeśli będzie trzeba zrobimy to co z... Wiesz.
Ashley spuściła wzrok. Doskonale wiedziała o czym Alison mówi. I nie żałowała, że tego co zrobiła. Bała się, że ktoś się dowie. Jak ludzie będą na nie patrzeć? Co zrobią ich rodzice?
Alison nie bała się tego. Wiedziała, że nikt się nie dowie. Załatwiła sprawę dawno temu a potem zachowywała się jakby nic się nie stało. Jednak czasem żałowała. Żałowała, że wcześniej czegoś nie zrobiła.
- Miałyśmy o tym nie wspominać - mruknęła Ashley.
- A o czym? - do dziewczyn dosiadła się Courtney. Uśmiechała się niewinnie nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji.
- O tym o czym mówić nie wolno - odparła Alison wkładając widelec do ust.
- To czemu o tym rozmawiacie? - rudowłosa bawiła się sznurkowymi bransoletkami na nadgarstku jakby nigdy nic. Ona i Alison z łatwością zachowywały zimną krew i na poczekaniu wymyślały doskonałe kłamstwa.
- Właśnie skończyłyśmy - ucięła Ash. Zapadła niezręczna cisza. Ashley nerwowo popijała wodę, Alison bawiła się jedzeniem w talerzu a Courtney nadal skubała bransoletki.

  Alison siedziała na dworze przed szkołą i przyglądała się chłopakom bez koszulek grającym w piłkę. Właśnie miała WF i nauczycielka pozwoliła dziewczynom robić co chcą a chłopcy mogli pouganiać się za piłką. Alison osobiście nie przepadała za tym sportem, ale widok umięśnionych chłopców ją rozweselał. Siedziała więc na zielonej trawie i przyglądała się ich poczynaniom.
- Cześć, Ali - dziewczyna odwróciła się słysząc słowa przystojnego chłopaka - Co robisz?
- Siedzę - zachichotała. Bardzo go lubiła, ale nigdy w życiu nie przyznałaby się, że on jej się podoba. Nathan nie należał do najpopularniejszych osób, ale Ali uważała go za uroczego. Nie dużo osób go lubiło gdyż uchodził za niezrównoważonego psychicznie. Mówili, że wyrośnie na mordercę. Ali nie wierzyła w te bzdury zwłaszcza, że był dla niej zawsze miły. Odgarnął z czoła niesforne brązowe kosmyki i uśmiechnął się słodko do blondynki.
- Mogę też? - zapytał Nathan. Ali przyglądała się jego pięknym niebieskim oczom. Tak pięknym jak jej.
- Jasne - Nathan usiadł a Alison przybliżyła się do niego tak aby ich ramiona się stykały.
- Co u ciebie? Słyszałem o siostrze. Przykro mi - powiedział kiedy Alison lekko oparła się o niego.
- Dzięki, ale ona długo tu nie pomieszka - Alison odwróciła głowę i spojrzała na Allie, która właśnie rozmawiała z Olive - największą klasową ofiarą. - Z Ali się...
W tym momencie zadzwonił dzwonek. Ali skrzywiła się. Chciała móc dłużej pobyć w towarzystwie Nathana. Dopiero przyszedł a już musieli iść. Chłopak podniósł się z miejsca i pomógł Ali wstać.
- Wiesz, może miałabyś ochotę gdzieś wyjąć ze mną w piątek? - zaproponował Nathan co zwaliło Alison z nóg - Oczywiście jeśli chcesz. Moglibyśmy dokończyć rozmowę.
Ali uśmiechnęła się do niego słodko i odparła:
- Tak. Z miłą chęcią.
- To do zobaczenia w piątek. Będę u ciebie o 17.00. - oznajmił Nathan - Muszę już iść.
- Na razie - pożegnała się Ali wpatrując się w odchodzącego Nathana. Jej serce biło szybko jak nigdy w życiu.

  Tego samego wieczora Ali leżała na kanapie w domu Van Alsen'ów przeglądając kolejne wydanie magazynu Cosmo. W telewizji emitowany był pokaz mody Chanel. Czyli normalne popołudnie. Patty nie pojawiła się w domu, gdyż postanowiła zabrać Allie na spotkanie z jej znajomymi. Kto by pomyślał, że różowowłosa ma znajomych? Alison raczej sobie tego  nie wyobrażała mimo, że widziała jej siostrę z różnymi dziwnymi ludźmi ( przecież Patty nie mogła zaprzyjaźnić się z kimś normalnym ).
 W tym momencie komórka Ali zawibrowała. Na ekranie wyświetliła się wiadomość.
- Kto to? - zapytała Patty wchodząc do salonu. Tuż za nią wlekła się  żałosna postać Allie. Boże, czy ta dziewczyna nie wie, że gotki już dawno wyszły z mody? Biorąc pod uwagę jej czarny strój, raczej nie wie.
- Nie twój interes, suko - syknęła Ali sprawdzając wiadomość. Czekała na nią cały dzień. Nadawca obiecał, że odpowie na jej pytanie.

Myślę, że to jeszcze nie czas. Zaczekajmy na odpowiedni moment. Obiecuję, że wszystko będzie tak jak sobie wymarzyłaś.

Ali uśmiechnęła się pod nosem. W sumie poczuła ulgę. Nie była pewna czy będzie w stanie ,,to" zrobić chociaż marzyła o tym od kąt skończyła sześć lat. Wiedziała, że nie będzie tego żałować, ale bała się, że ktoś będzie wiedział. Tak jak ktoś dowiedział o jej ostatnim ,,wybryku". Jednak poprzednim razem Ali sobie poradziła. Ta osoba nie zdradzi jej tajemnicy.
 W tym momencie Alison przypomniały się zeszłoroczne wakacje.
Był dzień po zakończeniu roku szkolnego. Zapadł zmierzch, a Alison i Ashley spacerowały po parku. Popijały mrożone koktajle i śmiały się z Olive Rist ( która podobno zsikała się podczas rozmowy z Garettem Mils - najprzystojniejszym siódmoklasistą i chłopakiem Ashley ).
- Boże ona jest taka żałosna. Myślisz, że serio przespała się z Carterem? - zachichotała Ali komentując ostatnią najpikantniejszą plotkę.
- No, co ty? - Ash prawie przewróciła się ze śmiechu na wysokich sandałkach od Marca Jacobsa - Takie ciacho jak Garett nigdy w życiu by na nią nie spojrzał.
- Poleciał na łatwą sukę - Ali złapała Ash za rękę i razem podskakiwały w rytm ich ulubionej piosenki Rihanny podśpiewując.
Były wręcz przepełnione pozytywną energią. Siódma klasa skończyła się a Ashley i Ali nadal były piękne i popularne. Kochane przez wszystkich. To nie byłoby takie dziwne, gdyby nie kilka małych tajemnic, które mogły je zrujnować. Ale nic takiego się nie wydarzyło.
Ali niechcący potrąciła Ashley. Dziewczyna chwiejąc się próbowała złapać równowagę. Chwyciła za dżinsową kamizelkę Ali i pociągnęła przyjaciółkę za sobą. Obie upadły w krzakach. Ali na Ashley. Ta druga chciała już się zaśmiać i zrzucić przyjaciółkę. Jednak Ali położyła Ash dłoń na ustach i skinęła głową na duże, stare drzewo. Ashley odwróciła głowę i obie dziewczyny ujrzały całującą się parę.
To byli ONI...
Ali wróciła myślami do rzeczywistości. Nad nią stała Patty próbując zajrzeć do jej telefonu. Ali zdenerwowana wścibskim zachowaniem głupiej siostry złapała szklankę ze stołu i chlusnęła wodą w twarz Patty.
- Nie interesuj się ,szmato! - Ali wzięła głęboki oddech po czym poprawiła niebieską spódniczkę do tenisa - Wszystkiego najlepszego z okazji jutrzejszych urodzin.




 



czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 1

 
1
W TYM DOMU NIE MOZNA SIĘ NUDZIĆ! MAM RACJĘ SIOSTRUNIU?
Alison Van Alsen weszła do swojej ulubionej kawiarni w centrum Sydney. Była umówiona ze swoimi najlepszymi przyjaciółkami: Courtney Gilles i Ashley Custings. Obie dziewczyny siedziały już przy ulubionym stoliku i rozmawiały gestykulując przy tym. Alison poprawiła torebkę od Chanel na ramieniu i dołączyła do przyjaciółek uśmiechając się.
- Cześć, zdziry - zachichotała. Ona i jej przyjaciółki często nazywały siebie zdzirami, dziwkami i innymi tego typu wyzwiskami. Świadczyło to o tym jak bardzo są ze sobą zżyte. Nie robiły sobie nic z zajemnych przezwisk a wręcz przecinie - bawiło je to.
- Hej, wywłoko - przywitały się równocześnie uśmiechając się szeroko do Alison.
- O czym gadacie? - blondynka wzięła ze stołu menu i zaczęła przeglądać je w poszukiwaniu ulubionego napoju, Bublle Tea.
- O mojej siostrze - odparła Ash - Nigdy nie zgadniesz co zrobiła!
Ashley miała starszą siostrę, której szczerze nienawidziła - Vanessę. Nessie była zawsze poukładana, rozsądna i idealna. Jednak na maksa zdzirowata. Aż tak, że mogła równać się z dziwkarską siostrą Ali, Patty. Tyle, że Patty była zupełnym przeciwieństwem Vanessy. Kiedy Nessie uczyła się do egzaminów i uprzykrzała życie swojej młodszej siostrzyczce Patty szwendała się po klubach i barach upijając się do nieprzytomności. Dlatego rodzina Van Alsen'ów tak bardzo wstydziła się tej córki. Przynosiła im wstyd i Elizabeth często musiała ją odbierać z komisariatu policji. Jednak trzy lata temu miarka się przebrała i Patty wraz z Benem wylądowali w ośrodku odwykowym mieszczącym się w Nowym Yorku.
- Mów! - pisnęła Alison.
- Ona wyszła na randkę z Joshem! Jak ona mogła? - oburzyła się Ash. Josh Henderson był przystoinym kapitanem drużyny piłki nożnej i obecnym obiektem wesnchnień młodszej z sióstr Custings. Chodził do drugiej klasy liceum więc piętnastoletnia Ashley była dla niego niewidzialna. Co innego Vanessa, która była z jego rocznika. Chodzili razem do klasy i spędzali dużo czasu w swoim towarzystwie. Jednak Nessie nie zwracała wcześniej na chłopaka uwagi, gdyż był znanym podrywaczem. Vanessa mówiła, że ma za dużo wdzięku i klasy by się z nim spotykać. Ta... Ale ta klasa nie przeszkodziła jej w obmacywaniu się z Harisem w ogródku Custings'ów.
- No i co? Przecież możesz jej go odbić. Jesteś dużo ładniejsza od Vanessy - odparła Alison kiwając głową na kelnerkę. Kobieta podeszła do stolika dziewczyn.
- Witaj, Ali. Co mogę ci podać? - uśmiechęła się. Odgarnęła czarne włosy z przed oczu. Oczywiście znała Alison. A kto by nie znał imienia najpopularniejszej dziewczyny w Sydney?
- To co zwykle. Na wynos - Ali uśmiechnęła się chłodno a kobieta wróciła za ladę.
Courtney popatrzyła na nią ze zdziwieniem.
- Myślałam, że posiedzimy chwilkę razem.
Alison spojrzała na nią przebiegle.
- Powiedzmy, że mam spotkanie służbowe. Wpadłam tylko się przywitać.
- A co to za spotkanie? Jakiś kolejny gorący romans? - zaciekawiła się Custings i nachyliła się nad Ali jakby wierzyła, że blondynka wszystko jej opowie.
- Powiedziałam służbowe. Nie naukowe - Ali zaśmiała się. Tylko ona i jej przyjaciółki wiedziały o co chodzi. To był jeden z ich mrocznych, słodkich sekretów.
- A jak tam siostra? - pytanie padło z ust Courtney.
- Która? - Ali odebrała kawę, którą przyniosła jej kelnerka.
- No wiesz. Ta wkurwiająca suka jak założyłaś.
- Tak jak zakładałam. Taka mniejsza Patty. Ughh. - Ali spojrzała na telefon. Dostała nową wiadomość od tej osoby.
 
Do: Alison
Od: Sama dobrze wiesz kto
 
 
Czekam, ślicznotko. Mam coś dla ciebie.
 
Całuję.
 
- Muszę iść - Alison podniosła tyłek z krzesła i pomachała przyjaciółkom na pożegnanie. Nie miała zamiaru im mówić co będzie robić i z kim będzie. Dowiedzą się o tym później...
 
 
  Wieczorem, gdy Alison zrobiła już to co miała zrobić jakby nigdy nic leżała na swoim wielkim łóżku z baldachimem wpatrując się w stary szkolny album z trzeciej klasy. Tyle było tam znajomych twarzy jednocześnie tak jej obcych. Ludzie z czasem się zmieniają i są wręcz nie do poznania. Wszyscy tak mają. Każdy mądżeje, każdy dorasta. Ale nie Alison. Ona od dziecka była taka sama. Piękna. Idealna. Cudowna. Lepsza. Nikt nie mógł jej przebić a co dopiero taka wieśniara jak Alylie. Czy jak jej tam...
- Jesteśmy! - obwieścił głos matki dochodzący z parteru posiadłości. Alison tylko na to czekała. Rzuciła album gdzieś w kąt i wybiegła z pokoju. Zeszła spokojnie po schodach przybierając minkę słodziudkiej Alison. To była jedna z naprawde wielu jej twarzy. Nikt nie wiedział jak wygląda Alison bez jakiejkolwiek maski. Prawdziwa Ali, która zginęła pośród wcieleń blondynki.
- Cześć, mamusiu! Jak było u cioci? - zaświergotała Ali.
- Okropnie, skarbie. Nie uwierzysz, ale ta jej córka jest w ciąży! Ona jest od ciebie niespełna rok starsza - matka zdjęła kurtkę i rzuciła ją na czarny wieszak z Ikei - Jeśli też masz zamiar robić takie rzeczy to mi powiedz. Kupię ci tabletki. Albo odradzę.
Ali zaśmiała się pod nosem. Jej matka była okropnie przewrażliwiona na rzeczy związane z seksem. Co miesiąc przeprowadzała z Alyssą rozmowy na ten temat i dawała jej ulotki o nieplanowanych ciążach, chorobach wenerycznych itp. Istny koszmar. Jednak dzięki temu Ali wiedziała, że matka bardziej kocha ją niż Patty. Ze starszą córką nigdy nie rozmawiała na ten temat. W ogóle rzadko rozmawiała z Patty o czym kolwiek.
- Nie musisz mamo. Nie jestem tak puszczalska jak NIEKTÓRZY - mówiąc to Alison spojrzała na starszą siostrę rozwaloną na sofie z butelką Jack'a Daniels'a w rękach. Tuż obok niej siedziała nowa siostra. Alison już po dwóch dniach znienawidziła dziewczynę prawie tak jak Bena i Patty.
- Bardzo mnie to cieszy - pani Van Alsen posłała różowowłosej lodowate spojrzenie na co ta uśmiechnęła sie sztucznie.
- Założę się, że Patty już namówiła Alylie do ćpania i sypiania z kim popadnie - rzuciała Ali. Turkusowowłosa spojrzała na nią wystraszona. Co ty wyprawiasz? - mówiły jej oczy.
- Jestem Allie - burknęła. Alison zignorowała ją. W tym momencie do salonu wszedł tata a tuż za nim Ben. Rozglądali się po twarzach zebranych. Ojciec zabrał chłopaka na jakąś wystawę aut, żeby chłopak nabrał do niego zaufania. Benedix unikał spędzania czasu z ojcem, gdyż był na niego zły za coś o czym wiedział tylko brunet i Alison.
Ali spojrzała na regał który stał za kanapą, na której siedziała Allie i Patty. Blondynka podeszła do niej i zrzuciła torebkę Allie z czarnej, grubej książki, którą Alison właśnie postanowiła przeczytać. Torebka upadła na podłogę a zawartość wysypała się na podłogę. Zawartość czyli czerwony zeszyt, telefon, parę kolorowych cukierków i dwie foliowe torebki wypełnione białym proszkiem. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę co to jest. A już najbardziej rodzice.
Oczy Elizabeth wyszły na wierzch a pan Van Alsen upuścił trzymaną w ręce kurtkę. Allie również wyglądała na zaskoczoną. Ben i Patty wymienili porozumiewawcze spojrzenia i wbili ze złością oczy w zaszokowaną Alison.
- ALLIE, CO TO MA ZNACZYĆ?! - wrzasnął pan Van Alsen spoglądając gniewnie na nową córkę.
- Ja... To nie moje... - jąkała sie Allie. Jej ręce się trzęsły i niewiedziała co powiedzieć.
- To maja wina - oznajmił Ben - Ja dałem je Allie. Mówiłem, że pomogą jej zapomnieć o rodzicach.
Tym razem to Alison zaniemówiła. Dlaczego Benedix bronił Allie. Teraz blondynka miała ochotę złapać ozdobny sztylet wiszący na ścianie i zakłuć nim go na śmierć.
- MYŚLISZ, ŻE CI WIERZYMY BEN!? NA PEWNO JEST W TYM TYLE SAMO JEJ WINY CO TWOJEJ! WYNOŚCIE SIĘ DO SWOICH POKOI! - krzyczała mama a potem spojrzała na Patty popijającą Daniels'a - TY TEŻ! I NIE CHCĘ WAS TU WIDZIEĆ! A TERAZ WON!
Pani Van Alsen zamkęła oczy a wskazana trójaka pobiegła na górę jakby się paliło. Alison uśmiechnęła się do siebie. Mama spojrzała na nią przepraszająco.
- Alison, wybacz nam. Chcieliśmy, żebyś miała siostrę, z którą się dogadasz i nie będzie ci przykro, że Patty i Ben są dla ciebie tacy okropni.
- Nie jest mi przykro. Mam przyjaciółki i wszyscy mnie uwielbiają. Na rodzeństwie już mi nie zależy - skłamał Alison. Nigdy jej nie zależało. Co więcej nienawidziła och. Pragnęła, aby jakaś czarna dziura wessała ich i wypluła na dnie oceanu, gdzie zginą z braku tlenu a ich ciała zostaną pożarte przez rekiny. Kiedyś nawet próbowała wepchnąć siostrę do morza gdy miała sama maiła sześć lat. Jednak była za słaba i chuda. Więc zalazła inny sposób by się jej pozbyć. I nie musiała używać siły, tylko tego czym obdarzył ją los. Swoją doskonałością. Jak tego dokonała? Czy to takie ważne?
- Teraz weź moją kartę i możesz iść gdzieś z koleżankami. Jeśli chcesz możesz kupiś ten naszyjnik, który tak bardzo chciałaś - uśmiechnął się tata i wręczył Alison plastikowy prostokącik, który Ali tak bardzo kochała. Prawie tak jak samą siebie.
Ali wzięła kartę i ruszyła w kierunku drzwi. Po drodze wyjęła telefon z kieszeni i napisała do Courtney i Ashley.
Do: Ash, Courtney
 
Od: Alison
Jestem wielka. Ludzie powinni stawiać mi świątynie. Najlepiej w postaci centrum handlowych.
 
____________________________________________________
Hej! W tym rozdziale poznaliście lepiej moją ulubioną bohaterkę - Ali. Niezła z niej suka, co nie? I właśnie taka miała być. Zdzirowata. Mam nadzieją, że rozdział się podoba. Zapraszam do komentowania i obserwowania! I sorry za błędy! Pisałam jak najszybciej i miałam problemy z blogspotem.
 
 


sobota, 7 lutego 2015

Prolog

JAK TO SIĘ ZACZĘŁO?



Allie Stuart nerwowo chodziła po pokoju w domu dziecka. Spędziła tu już siedemdziesiąt pięć godzin. Czterdzieści pięć minut. Jednak każdz sekunda od śmierci jej rodziców dłużyła się niemiłosiernie.
Tak, Allie od ponad trzech dni była sierotą. Kto by pomyślał, że to może stać się komuś takiemu jak ona. Normalnemu. Jej rodzice nigdy nie mieli, żadnych wrogów a teraz szesnastolatka dowiaduje się o morderstwie. Ktoś ich zamordował. Zwłoki znaleziono w lesie oddalone trzysta metrów od siebie. Kiedy Allie się o tym dowiedziała myślała, że to głupi dowcip. Ale nie.
  Tego dnia dziewczyna siedziała w domu zupełnie sama. Czyli jak zwykle. Jej rodzice byli zbyt zajęci pracą i nie bywali w domu często. Dlatego Allie zdążyła do tego przywyknąć. Leżała na kanapie i oglądała na płaskim telewizorze serial Glee, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Pomyślała, że to jej przyjaciel Markus. W końcu kto miałby ją odwiedzać w sobotni wieczór? Allie nie miała przyjaciółek, gdyż źle czuła się w towarzystwie dziewczyn. Nie lubiła plotkar i była chłopczycą. Nawet, gdyby ona chciała zaprzyjaźnić się z tymi plastikami one na pewno by jej nie zaakceptowały.
 Allie powoli podniosła się z kanapy i narzuciła na blade ramiona ciepłą, czerwoną bluzę z kapturem, która nalezała do Jake'a, jej byłego chłopaka, z którym rozstała się w zgodzie. Rozpuściła turkusowe włosy i nieśpiesznie skierowała się do drzwi.
 Jej zaskoczenie było nie do opisania, gdy zamiast Markusa ujrzała dwóch, wysokich gliniarzy w średnim wieku. Na ich twarzach malował się smutek i współczucie.
 - Dobry wieczór - wyjąkała - Mogę w czymś pomoc?
- Wiem, że może być to dla pani wielki szok, ale pani rodzice nie żyją.
Allie oparła się o framugę drzwi, aby nie upaść. Świat w okół niej zdawał się wirować.
- Słucham?
  
    Allie myślami wróciła do domu dziecka. Nie chciała dłużej myśleć o śmierci rodziców. Na dole czekała na nią nowa rodzina. Może mnie polubią, pomyślała, ciekawe czy mają dzieci.
 Kiedy zegar na zamkowej wieży na przeciwko okna wybił czternastą Allie złapała w rękę walizkę i zbiegła na dół. W ,,salonie" czekało państwo Van Alsen. Czterdziestoletnia kobieta prezętowała się zadziwiająco dobrze. Miała długie blond włosy i przejrzyste niebieskie oczy. Była bardzo elegancka i dystyngowana. Jej partner był brunetem o zielonych oczach, które przyglądały się Allie z zainteresowaniem.
  - Witaj, Allie - powiedziała kobieta - Jestem Elizabeth. Bardzo cieszę się, że z nami zamieszkasz.
Van Alsen'owie jeszcze przez chwilę rozmawiali z opiekunką, Prisillą a potem zaprowadzili Allie na parking. Pan Van Alen wyjął z kieszeni kluczyki i nacisnął guzik. Odezwało się przepiękne białe porsche cayenne z 2014 roku. Allie nie mogła uwierzyć własnym oczom. To auto było jej marzeniem.
- To dla ciebie - oznajmiła Elizabeth uśmiechając się w stronę Allie.
- Naprawdę? - nastolatka była zaszokowana. Czemu obcy ludzie chcieli dać jej taki piękny samochód.
Pani Van Alen spojrzała na nią jak na kosmitę.
- Taak - przeciągnęła - To tylko na chwilę. Miesiąc temu jeździł nim nasz syn, ale uznał, że jest za wolny. Jeśli chcesz kupimy ci inny. Chyba, że ten ci się podoba.
Wszyscy wsiedli do samochodu. Allie usiadła z tyłu przyglądając się wnętrzu auta.
- Nie trzeba. To auto jest boskie.
Pan Van Alen kiwnął głową. Jak na razie trzymał nastolatkę na dystans, jakby była przestępcą, który dopiero co wyszedł z więzienia. Może to kolorowe włosy Allie tak go odpychały. Elizabeth była zdecydowanie bardziej otwarta. Było w niej coś co sprawiało, że każdy by jej zaufał.
- Macie syna? - zapytała Allie kiedy samochód opuścił parking.
Pani Van Alsen posłała jej ciepły uśmiech.
- Tak. I dwie córki. Syn ma na imie Benedix - zaczęła Elizabeth - Jest najstarszy. Raczej nie jest naszym idealnym synkiem. Popadł w złe towarzystwo - kobieta westchnęła - i wciągnął w to swoją siostrę, Patty, która jest od niego o rok młodsza. Ben ma dziewiętnaście a osiemnaście. Mamy też czternastoletnią córkę - Alison. Myślę, że się zaprzyjaźnicie. Ona ze starszym rodzeństwem nie ma za dobrych relacji. Ciągle się kłócą a pod wpływem alkoholu i narkotyków Patty już nie raz groziła Ali Dlatego posłaliśmy ją na trzy lata na odwyk razem z bratem. Wrócili w zeszłym roku. I chyba nie ma postępów.
Allie wpatrywała się ze współczuciem w panią Van Alsen. Rozumiała jakie to musiało być dla niej okropne. Jednak jeszcze bardziej było jej szkoda Ali. Jak musiała się czuć ta biedna dziewczyna, której groziła własna siostra? To okropne, pomyślała Allie. Poczuła, że już z całego serca nienawidzi Patty. Jak można być tak okrutnym i nieczułym?
Zanim Allie się obejrzała była już w Sydney pod wielką willą Van Alsenów. Wszystko było drogie i idealne dopasowane. Dziewczyna pierwsza wyskoczyła z samochodu podziwiając piękne widoki Sydney. Państwo Van Alsen wysiedli zaraz za nią nie śpiesząc się ani trochę.
- Idź, my weźmiemy walizki - powiedział pan Van Alsen - Musisz się trochę rozejrzeć. Jakby co to w domu jest Patty. Pokaże ci co gdzie i jak. My za chwilę musimy pojechać po coś do sklepu.
Allie kiwnęła głową i weszła do wielkiej willi. W środku wszystko było białe, gustowne i wyrafinowane. Zupełne przeciwieństwo jej pełnego przepychu domu w Raventown. Dziewczyna ruszyła jasnym, przestronnym korytarzem kierując się do salonu i podziwiając wystrój wnętrz. Biel i minimalizm. Tak, zdecydowanie ten dom pasował do państwa Van Alsen, eleganckich i dystyngowanych ludzi. Na białej kanapie w ogromnym salonie siedziała dziewczyna, o krótkich różowych włosach. W ręce trzymała papierosa, którym właśnie podpalała nitki wystające z czarnej, skąpej bluzki z dużym dekoltem. Wyglądał zdzirowato i zadziornie. Jej piwne oczy zwróciły się w kierunku Allie a usta wykrzywiły się w uśmiechu. Zgasiła peta i wrzuciła go do ceramicznego, białego wazonu stojącego na stole.
- Ty pewnie jesteś Allie - różowowłosa przyjrzała się nastolatce z zaciekawieniem - Fajny kolor - wskazała palcem na włosy Allie - Wyglądasz na normalną. To dobrze. Może będę miała z kim imprezować. Jestem Patty
Allie uśmiechnęła się ciepło i podeszła do Patty. Osiemnastolatka wcale nie była taka zła jak z opowiadań Elizabeth. Może jej wygląd zdziry odstraszał, ale wcale nie była taka zła. I czemu miałaby grozić młodszej siostrze? Nie wyglądała na taką sukę.
W tym momencie z wnętrza domu wyłonił się wysoki brunet. Zapewne Ben, pomyślała Allie. Chłopak był przystoiny i sprawiał wrażenie tajemniczego. Może to przez jego ubiór. Czarna, skórzana kurtka i jensy tego samego koloru nadawały mu tajemniczego, złowieszczego wyglądu. Jednak gdy jego oczy napotkały oczy Allie uśmiechnął się szeroko. Nie wyglądał już aż tak strasznie tylko całkiem... przyjaźnie? Tak, to chyba odpowiednie słowo.
- Hej, jestem Ben - przedstawił się.
- Allie. Cieszę się, że będę z wami mieszkać
- My też się cieszymy - uśmiechnęła się znów Patty - Ale sądzę, że jak poznasz Alison to zmienisz zdanie moja droga.
Ben przytaknął i spojrzał ze współczuciem na Allie.
- Dlaczego? - zapytała niebieskowłosa z zaintrygowaniem. Co takiego mogło być w Ali co sprawiło, że nienawidziło ją własne rodzeństwo.
- Ali to okropna suka - jęknęła Patty zapalając kolejnego papierosa. Dopiero teraz Allie zauważyła, że ich woń miesza się tu z zapachem lawendy. Ciekawe czy rodzice Patt, wiedzą, że pali? - Przekonasz się. Lepiej jej nie drażnij.
Allie pokiwała ze zrozumieniem głową. Czyżby Patty próbowała ją okłamać i jeszcze bardziej pogrążyć Alison. Tylko jaki miała mieć w tym cel. Przecież nie robiła tego od tak sobie. Musiała mieć powód. A może Ali rzeczywiście była taką suką. Kto wie? Napewno nie zdezorientowana Allie Stuart.
- A gdzie mogę znaleźć Alison - spytała Allie.
- Mój menadżer cię umówi - Allie usłyszała za sobą aksamitny głos, którego nigdy wcześniej nie słyszała. Odwróciła się i ujrzała schodzącą po schodach czternastolatkę. Alison. Była zupełnym przeciwieństwem wyobrażeń Allie. Allie sądziła, że Ali będzie słodką, skromną brunetką. Tymczasem dziewczyna schodząca ze schodów miała długie, kręcone blond włosy, niebieskie oczy i była ubrana w krótką, różową sukienkę z białymi wzorkami. Nie wyglądała aż tak niewinnie jak wyobrażała sobie to Allie. Raczej jak tandetna lalka. Uśmiechała się chytrze opierając się o poręcz. Z niesamowitą gracją szła po schodach na niebotycznie wysokich szpilkach w kolorze nude.

- Cześć, jestem... - zaczęła Allie uśmiechając się.

- Tak, wiem - ucięła jej Ali - Daruj sobie.

Allie zatkało. Już wiedziała dlaczego Patty ją ostrzegała. Ali była okropnie wredna i chamska, czego Allie nie znosiła. Już wiedziała, że nie dogada się z blondynką. Alison rzuciła Allie wyzywające spojrzenie i podeszła do drzwi prowadzących na słoneczny taras. Odwróciła się, żeby po raz ostatni spojrzeć Allie w oczy.

- Lepiej na siebie uważaj. W tym domu nie można się niczego spodziewać - syknęła Ali.